Niekochanie
Czasami miłość umiera, cicho, bez dramatów. To jak wiatr, który przestaje wypełniać żagle – statek stoi, a my nadal próbujemy nim płynąć, wiosłując wbrew nurtowi życia. Nie chcemy dostrzec, że prąd nas już dawno nie niesie, że sami napędzamy coś, co straciło swoją siłę i sens. Dlaczego trzymamy się tak kurczowo tego, co już nie żyje? Dlaczego próbujemy reanimować nieboszczyka miłości, wkładając w to całą swoją życiową energię? Może dlatego, że tak bardzo boimy się pustki, która wydaje się zionąć za rogiem samotności. Ale czy rzeczywiście to samotność nas przeraża, czy raczej prawda o nas samych?
Niekochanie to jak zimowy ogród. Liście opadły, kwiaty zwiędły, ale czy to oznacza, że życie w nim zniknęło na zawsze? Czy to nie jest właśnie czas, by spojrzeć na to, co zostało – na korzenie, które wciąż mogą wydać nowe pędy? Trzymamy się relacji, które umarły, bo wierzymy, że to jedyna droga, by nie być samej. Że jeśli odejdziemy, zostaniemy pustą skorupą, samotną wyspą na oceanie życia. A przecież samotność w martwym związku jest o wiele bardziej bolesna niż samotność, która daje przestrzeń na nowe życie.
Odwaga zaakceptowania niekochania to akt miłości – do siebie i do drugiej osoby. To moment, w którym mówisz: „Nie kocham Cię już, ale chcę, byś miał szansę być kochanym – i chcę tej szansy także dla siebie”. To nie jest łatwe. Wymaga to przyznania się do prawdy, a także empatii – dla siebie i dla tej drugiej osoby. Empatii, która pozwala powiedzieć: „Nie kochasz mnie? To w porządku. Ja też kiedyś mogłam przestać kochać”.
Może dlatego, że nie zdajemy sobie sprawy z własnych potrzeb. Trzymamy się tego, co umarło, bo wydaje nam się, że ta relacja daje nam poczucie bezpieczeństwa, przynależności, wartości. Ale co, jeśli to tylko iluzja?Zadaj sobie pytanie: Czy naprawdę chcesz być w związku, w którym miłość jest wymuszona? Czy miłość pod presją ma jakąkolwiek wartość? A może to lęk przed tym, co nowe, nas powstrzymuje? Nieufność wobec siebie, brak wiary, że możemy zacząć od nowa?
Niekochanie to nie koniec. To przestrzeń, w której może zakwitnąć coś nowego. To szansa, by spojrzeć na siebie i zapytać: Czego tak naprawdę chcę? Kim jestem? Na co mam odwagę?Niekochanie daje wolność – wolność na to, by się odrodzić. To cykl życia: coś umiera, by mogło się narodzić coś nowego.
Niekochanie jest trudne, ale daje przestrzeń na nowe życie. Jeśli czujesz, że ten temat dotyka Twojego wnętrza, polecam Ci sięgnąć po:
Niekochanie to nie koniec. To początek. To zaproszenie do nowego życia – życia, które ma wartość, głębię i prawdę.